No miaÅ‚em kiedyÅ› podobnie na studiach. Te automaty dopiero wtedy wchodziÅ‚y i byÅ‚y jeszcze dużo bardziej syfiaste niż teraz. WrzuciÅ‚em ostatnie 10 zÅ‚, bo jechaÅ‚em ze Å›wieżą w miarÄ™ porzÄ…dnÄ… dziewczynÄ… i nie chciaÅ‚em siÄ™ bÅ‚aźnić jazdÄ… bez biletu, a byÅ‚em serio bardzo biedny nawet jak na studenta. Za resztÄ™ chciaÅ‚em kupić coÅ› na kolacjÄ™, 7 zÅ‚ to wbrew pozorom nie tak maÅ‚o dla mÅ‚odego czÅ‚owieka do przeżycia kolejnego dnia (tzn. wtedy przynajmniej mi siÄ™ tak wydawaÅ‚o). I oczywiÅ›cie… zeżarÅ‚ dychÄ™.
Zrozpaczonemu mi zajrzaÅ‚ głód w oczy, bo na pewno nie dostaÅ‚bym od nikogo pieniÄ™dzy, a żebrać nie zamierzaÅ‚em, wiÄ™c zaczÄ…Å‚em kompulsywnie walić w ten pieprzony automat – z nadziejÄ…, że ta dycha wypadnie, choć to przecież nie moneta i powinienem raczej stracić nadziejÄ™. Kolejne próby „naprawienia” sprzÄ™tu specjalistycznÄ… metodÄ… przy użyciu pięści oraz ostrego plaskacza nie koÅ„czyÅ‚y siÄ™ powodzeniem, gdyż zapewne mechanizm przesuwajÄ…cy banknoty do zadziaÅ‚ania w którÄ…kolwiek stronÄ™ potrzebuje impulsu elektrycznego, a prawdopodobieÅ„stwo zaistnienia takiego impulsu pod wpÅ‚ywem choćby bardzo wysublimowanego uderzenia w czuÅ‚e miejsce jest nieszczególnie duże. Natomiast po niezbyt dÅ‚ugiej chwili w wyniku kolejnego trafienia zwróciÅ‚… 20 groszy. W tym momencie strach zamieniÅ‚ siÄ™ w mieszankÄ™ nadziei i pewnego rozbawienia sytuacjÄ…, wiÄ™c postanowiÅ‚em kontynuować tortury i sytuacja obróciÅ‚a siÄ™ w pozytywnym kierunku. WypluwaÅ‚ jedna po drugiej różne monety, głównie jakieÅ› dwudziesto- i pięćdziesiogroszówki. Jasne wiÄ™c staÅ‚o siÄ™, że odzyskanie mojej należnoÅ›ci w najlepszym wypadku zajmie mi trochÄ™ czasu i naskórka rÄ…k walÄ…cych o metal. Ku mojemu szczęściu do akcji dołączyÅ‚a siÄ™ moja dziewczyna, która obczaiwszy odpowiednio sytuacjÄ™ ruszyÅ‚a z orężem o kalibrze wiÄ™kszym niż sam miaÅ‚bym odwagÄ™ zastosować – mianowicie wjechaÅ‚a z buta. CaÅ‚e szczęście raczej gustuje w trampkach niż szpilkach, a solidne uderzenie innÄ… technikÄ… przyniosÅ‚o nieoczekiwany brzÄ™k piÄ™ciozÅ‚otówki. W tym momencie z pewnym przerażeniem obejrzaÅ‚em siÄ™ za siebie w celu ustalenia, ile osób nas obserwuje i jak bardzo źle siÄ™ w ich oczach prezentujemy, regularnie naurwiajÄ…c w winny przecież automat biletowy, którego wystÄ™pek nie musiaÅ‚ być jednak dla wszystkich obserwatorów jednakowo oczywisty jak dla nas. ZnalazÅ‚em kilka osób wyglÄ…dajÄ…cych na zniesmaczone naszym zachowaniem i być może skÅ‚onne dzwonić po policjÄ™ w przypadku dalszej eskalacji tego konfliktu Å›wiata rzeczywistego z wirtualnym, ale wiÄ™kszość czekajÄ…cych na przystanku zdawaÅ‚a siÄ™ być w miarÄ™ gÅ‚ucha na powtarzane uderzenia, zdolne – jak nam siÄ™ wydawaÅ‚o – wyrwać pół osiedla z letargu podczas przyjemnego letniego wieczoru. GloryfikujÄ…c w duchu szeroko rozpowszechnionÄ… znieczulicÄ™ spoÅ‚ecznÄ…, a także nieco stÄ™kajÄ…c z bólu i wysiÅ‚ku, utrzymywaliÅ›my grad ciosów spadajÄ…cych na maszynÄ™. Bezduszne elektroniczne indywiduum wciąż wyrzucaÅ‚o z siebie monety – raz drobne, raz grubsze. W zasadzie bez konsultacji ustaliliÅ›my, że miejsce naierdalania automatu nie ma wiÄ™kszego znaczenia dla skutecznoÅ›ci szarży, ale ważny jest sposób – najlepiej z buta i na tyle energicznie, żeby procesor znalazÅ‚ w sobie wystarczajÄ…co odwagi do zamienienia miejscami paru zer i jedynek, a kto wie – może wrÄ™cz caÅ‚ych bajtów. Ekran wciąż informowaÅ‚ o tym, że należy zapÅ‚acić za bilet. Jednak caÅ‚oksztaÅ‚t zachowania automatu należaÅ‚oby uznać za zupeÅ‚nie niespójny z wyÅ›wietlanymi informacjami i usprawiedliwialiÅ›my siÄ™ w myÅ›lach tym, że gdyby on byÅ‚ czÅ‚owiekiem, a my policjantami, to sytuacja z pewnoÅ›ciÄ… kwalifikowaÅ‚aby siÄ™ do użycia Å›rodków przymusu bezpoÅ›redniego, których odpowiednik przecież aktywnie stosujemy. Gdy wyobrażaÅ‚em już sobie automat skuty kajdankami albo – chyba mniej absurdalnie – radiowóz zupeÅ‚nie przypadkiem przejeżdżajÄ…cy przez centrum dużego miasta i siebie skutego kajdankami, nagle zÅ‚ote runo ulegÅ‚o wyczerpaniu. Kolejne kopniaki przestaÅ‚y przynosić oczekiwany efekt, a my – w sumie zadowoleni z obrotu sprawy – siÄ™gnÄ™liÅ›my w koÅ„cu do wydawki, by zebrać i przeliczyć caÅ‚y dorobek.
Z tego co pamiÄ™tam, trzydzieÅ›ci osiem pięćdziesiÄ…t – tak brzmiaÅ‚ wyrok ulicy (dosÅ‚ownie ulicy). PojechaliÅ›my bez biletu razem, kontroli nie byÅ‚o, a caÅ‚a sytuacja chyba scementowaÅ‚a wczesny etap naszego zwiÄ…zku – jesteÅ›my razem do dzisiaj, a ona dalej woli trampki od szpilek. Dla mnie to chyba jednak nie byÅ‚y najmniej uczciwie zarobione pieniÄ…dze w życiu, jako że z dolegliwoÅ›ciami ze strony rÄ…k zmagaÅ‚em siÄ™ jeszcze przez kilka dni i nigdy później nie próbowaÅ‚em zarabiać pieniÄ™dzy poprzez stosowanie przemocy wobec urzÄ…dzeÅ„ mechanicznych.
#pkp #heheszki #pdk #januszebiznesu #pasta