W związku z nadchodzącym…

W związku z nadchodzącym kryzysem (i mam nadzieję masowymi protestami na całym świecie) wypisałem to, czego najbardziej nienawidzę w dzisiejszym społeczeństwie. Wiem, że „kiedyś było dużo gorzej” ale i tak mam prawo narzekać. Głównie opieram się na Polsce, ale część z tego sprawdza się w innych krajach.

Oto co mnie boli:

-Uczciwy człowiek uczciwie pracując może mieć problemy z opłaceniem podstawowych rachunków oraz zakupem zdrowego jedzenia bez popadania w długi;

-Przy ogromnym postępie cyfrowo-automatyzacyjnym jaki nastąpił chociażby w przeciągu ostatnich 10 lat, etat wciąż wynosi 8h i to pomimo, że badania pokazują wprost, że praca we wszelkiej maści zawodach umysłowych (od klepania w excell po programowanie) jest efektywna nie więcej niż przez 6h dziennie, a cała reszta to kawa-jedzenie-WC-rozmowy z kolegami;

-Kobiety coraz częściej szukają poważnego związku dopiero po 1-2 dziecku „z kimś nieodpowiednim”, a mimo swojej sytuacji wciąż potrafią mieć takie wymagania, że spełnia je zaledwie 20-30% wszystkich mężczyzn;

-Korki oraz braki miejsc parkingowych: nawet w małych miastach można stać po kilkanaście minut oraz mieć problem zaparować w promieniu 500m od celu podróży, a będzie jeszcze gorzej. Najczęściej jest to wina władz, bo miasta „gęstnieją” – jeśli między dwoma blokami było kilka drzew, a miasto zgadza postawić tam apartamentowiec pełen kawalerek, to logicznym jest, że o miejsce parkingowe będzie znacznie ciężej oraz zwiększy się ilość zatorów drogowych w okolicy;

-Firmy, w których pracownicy traktowani są jak narzędzia. Przez braki kadrowe ludzie pracują w nich po 48-60h w tygodniu aby nadążyć za terminami, a urlopy są nieustannie odrzucane. Niektóre firmy mają rozplanowaną produkcję tak, że bez nadgodzin albo co gorsze z urlopami/l4 zaraz wszystko leci na łeb na szyję;

-Szkoły, które niczego nie uczą, a które mogą powodować traumy większe niż odsiadka w poprawczaku;

-Nadkonsumpcjonizm, gdzie ludzie potrafią zadłużyć się na więcej niż mogą, po to aby kupić nowy telefon, pojechać na droższe wakacje czy sprawić sobie lepsze auto, a potem miesiącami muszą liczyć każdy grosz czy robić nadgodziny aby mieć co jeść;

-System pracowo-opiekuńczy dla kobiet z dziećmi. Kiedyś były żłobki i przedszkola przyzakładowe, dziś w państwowych brak miejsc, a prywatne biorą po 600-1200zł za głowę, przez co kobieta zaledwie z dwójką dzieci nierzadko ma wybór między pracą za 2000-3000zł i płaceniem 1200-2400zł za opiekę, albo pozostanie w domu. Dodatkowo jakość żłobków i przedszkoli leci na łeb na szyję – normą stają się miejsca, gdzie opiekunka puszcza dzieciom Youtuba, a sama siedzi cały dzień na Instagramie;

-Pomocy najbiedniejszym. W teorii to bardzo szlachetne, w praktyce niektórzy najbiedniejsi dostają tak dużo, że żyją lepiej niż „polska klasa średnia”. Dodatkowo przez nielimitowaną i nieustanną pomoc liczba najbiedniejszych z roku na rok wyłącznie rośnie, ponieważ pomoc trwa tak długo, jak długo są biedni;

-Defraudacja publicznych pieniędzy i nepotyzm – tutaj można napisać kilkaset stron, ale nie będzę się jeszcze bardziej denerwował;
-Sądy. Wyroki w Polsce są tak absurdalne i „po znajomości”, że za dokładnie to samo przewinienie jedna osoba pójdzie siedzieć na kilka lat, a druga osoba nawet nie zostanie aresztowana (pozdrawiam ulubionego prokuratora Łodzi, aka „tuman na kołkach”);

-Podziałów Polaków. Wystarczy, że rząd da Xzł osobom spełniającym warunki A i B, by pozostała część społeczeństwa zamiast na rząd rzucić się na tych, którzy dostają kolejną „zapomogę”. Albo jakiejś grupie zabierze się przywileje C przez co zacznie protestować, że bez nich nie może żyć, podczas gdy ich przeciwnicy będą ich atakować za to, że nie siedzą cicho, a tak w ogóle to dobrze że im zabrano te prawa/przywileje itp (np. prawo do aborcji gdzie popieram protestujących, czy dopłaty do górnictwa gdzie górnikom zrobiłbym „żelazne Margarettaczerowanie”);

-Kolonizacja gospodarczo-finansowa Polski. To zjawisko wielopoziomowe.
*Po pierwsze praca. Pracownik na tym samym stanowisku tej samej firmy która ma swoje oddziały w Niemczech, Danii, Belgii itp. w Polsce za to, że często ma większą wydajność, większą dokładność i pracuje więcej godzin, zarabia jedynie ułamek tego, co jego odpowiednik „po lepszej stronie Odry”. Szczególnie widać to przy inżynierach, technikach, operatorach maszyn – gdzie wykonuje się dokładnie tą samą pracę, na tych samych narzędziach, szybciej i lepiej za jedynie ułamek ceny;
*Po drugie legalne okradanie kraju. Banki pompują sobie z naszych obstawali ogromne sumy poprzez bardzo drogie kredyty, pokrzyki, leasingi, ubezpieczenia itp. Jednocześnie zagranicznie korporacje odprowadzają u nas znikome podatki, idąc kluczem „im większa korporacja, tym sumarycznie mniej pieniędzy wkłada do budżetu naszego kraju”;

-Samolubność społeczna. Gdyby mieszkania były po 20k/m2 przy zarobkach 4-6k, to ludzie i tak by kupowali. Brakuje zbiorowego NIE. Przecież wystarczy 1-2 lata niekupowania mieszkań – męczenia się u rodziców, teściów, czy w wynajętym pokoju, aby cały system „zmiękł” a ceny kredytów oraz nieruchomości unormowały się względem wypłat. Jednak jesteśmy narodem samolubów, gdzie człowiek, który kupił mieszkanie z kredytem na 30 lat i ratami „pod sam korek” cieszy się, kiedy jego sąsiad, który kupił to samo mieszkanie ale rok później, zapłacił jeszcze więcej niż on.

-dodajcie coś od siebie w komentarzu

Zapraszam do dyskusji.

pokaż spoiler #polska #polityka #finanse #bekazpisu #ekonomia #nieruchomosci #gownowpis #p0lka