Kilka ciekawych fragmentów z…

Kilka ciekawych fragmentów z dzisiejszego wywiadu z doktorem Sławomirem Dudkiem, który w październiku 2019 odszedł z Ministerstwa Finansów, gdzie był dyrektorem departamentu polityki makroekonomicznej. Wtedy media rozpisywały się, że był hamulcowym wzrostu wydatków. Co ma do powiedzenia dziś?

O „zrównoważonym budżecie”

Księgowo oczywiście jest zrównoważony – zapisano w nim, że mamy takie same wydatki jak dochody. Tyle że musimy też uwzględniać deficyt w miejscach, których w budżecie nie ma, czyli samorządów, funduszu solidarnościowego, NFZ, Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, KRUS, zakładów emerytalnych MON i MSWiA, Funduszu Pracy itp. […] Ministerstwo Finansów policzyło, ile wynosi deficyt całego sektora finansów publicznych, bo ma taki obowiązek. I ten deficyt wynosi 1,2 proc.

Ale uwzględniając fakt, że pewnych dochodów jednorazowych – jak OFE, wpływy z aukcji na 5G i CO2 – nie będzie w kolejnych latach, realnie deficyt całego sektora wynosi 2,2 proc. Jest to podane na ostatniej stronie budżetu – a powinno być na pierwszej.

O budżecie na koniec koniunktury

Rząd przyjął w ustawie budżetowej wzrost PKB na poziomie 3,7 proc., co jeszcze niedawno wydawało się założeniem konserwatywnym. Teraz taka prognoza wydaje się bardzo optymistyczna. Mamy bowiem prognozy mówiące o 3-proc. wzroście. To stwarza duże ryzyko, że nie uda się zrealizować planu dochodów podatkowych. W takiej sytuacji nie powinniśmy konstruować budżetu pod korek, maksymalnie napchanego.

O inflacji

– Warto zerknąć na przykład Rumunii. Tam też był równie silny jak u nas wzrost wydatków na transfery społeczne i skończyło się bardzo wysoką inflacją – sięgającą 5 proc. Na Węgrzech jest bardzo podobnie. Mocno wzrosły też koszty obsługi długu, przez co w budżecie było mniej pieniędzy do wydania. My wysoką inflację już mamy. […] Nominalnie dochody rosną, ale co z tego, skoro ludzie mogą kupić mniej albo tyle samo? Problemem jest też kwestia ujemnych stóp procentowych – to powoduje, że nasze oszczędności na lokatach bankowych realnie maleją.

W Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie pracuję w Instytucie Rozwoju Gospodarczego, zadajemy pytania gospodarstwom domowym o to, co sądzą o cenach. I już ponad 50 proc. badanych gospodarstw oczekuje przyspieszenia obecnej wysokiej inflacji. A jeśli ludzie tak to odbierają, to wywierają presję polityczną.

O przyszłych receptach rządu na deficyt i inflację

Będzie ciął tam, gdzie będą najmniejsze konsekwencje polityczne. […] Inwestycje. Ludzie tego nie odczują we własnych portfelach. I jeszcze podnieść te podatki, które nie dotykają Kowalskiego wprost. To już się dzieje – 1 lipca wchodzą opłata cukrowa i od alkoholi w małych opakowaniach, czyli od popularnych „małpek”. Później wejdzie podatek handlowy. Żadne z tych dodatkowych opłat i podwyżek, jak np. opłata cukrowa, nie były konsultowane. Rezultat? Firmy nie mogą się do zmian przygotować, a rząd nie ma nawet czasu na analizy, co oznaczają te podwyżki dla gospodarki. To dolewanie benzyny do ognia. Ale najważniejszy był pośpiech, aby szybko wprowadzić nowe podatki.

O luce w VAT

Jeśli chodzi o VAT, to według moich zaktualizowanych wyliczeń przy zastosowaniu metodologii Komisji Europejskiej, czyli sprawdzonych mierników, w 2019 roku luka w VAT wyniosła 9,9 proc., czyli zwiększyła się w porównaniu z rokiem 2018. […] CASE ma jeszcze wyższe szacunki, mówi o 10,5 proc. Rząd w regule wydatkowej planował 7,5 mld zł dodatkowych dochodów z „uszczelniania” VAT. A wstępne szacunki mówią, że mogło dojść nawet do „rozszczelnienia” VAT.

O uszczelnianiu CIT

To już jest bardzo trudne, a zyski z tego tytułu są dużo mniejsze niż z VAT. Pod hasłem walki z koncernami i oszustami łatwo jednocześnie skrzywdzić firmy uczciwe. […] największe firmy mają doskonałych prawników i doradców podatkowych. Łatwo swoich pieniędzy nie oddadzą, a walka będzie trwać latami.Za to uderzenie w średnie firmy odbije się na całej gospodarce, choćby na mniejszych inwestycjach. Dobrobyt w Polsce to nie zasługa publicystów czy polityków, tylko firm.

O płacy minimalnej

Obecna płaca minimalna według parytetu siły nabywczej – czyli z uwzględnieniem różnicy w poziomie cen – jest jedną z większych w Unii Europejskiej. Przy 4 tys. zł uplasujemy się w czołówce, w okolicach Niemiec i Luksemburga.Czyli płace będziemy mieć luksemburskie, a nasz PKB będzie ciągle daleko w tyle, na poziomie 50 proc. PKB Niemiec. To będzie więc wyjątkowy eksperyment. Ekonomia sobie z nim nie poradzi.

Cały wywiad na stronie Wyborczej

#polska #ekonomia #gospodarka #finanse #4konserwy #neuropa