Ekonomia feministyczna – co…

Ekonomia feministyczna – co chcą przekazać nam panie? Jak wygląda stan badań nad luką płacową ze względu na płeć? (ang. gender pay gap).

Wpis podzieliłem na dwie części, gdyż całość jest zbyt obszerna. Dziś opisuję główne założenia teoretyczne oraz nieco historii i postulatów, w tym najważniejszy dotyczący sposobu pomiaru PKB. W tygodniu dodam część drugą, w której omawiam badania empiryczne nad różnicą w wynagrodzeniach i dokonuję próby ich podsumowania.

Początki

Ekonomia feministyczna to z pewnością najmłodsza gałąź ekonomii heterodoksyjnej, czyli po prostu ekonomii głównego nurtu, a jeszcze węziej podejścia klasycznego oraz neoklasycznego. Nie liczy więcej niż 32 lata, a zaczęła kształtować się w latach 90., kiedy opublikowano pierwsze prace metodologiczne próbujące zdefiniować przedmiot oraz sposób badań.

Dlaczego 32 lata? W 1988 r. wychodzi książka nowozelandzkiej profesor politologii Marylin Waring, którą uważa się za symboliczny początek nowego nurtu. Dzieło pod dość przewrotnym tytułem If Women Counted atakowało PKB jako niemiarodajny sposób obliczania rachunku narodowego. Zdaniem Waring wskaźnik nie uwzględnia całego szeregu prac formalnie niepłatnych zajęć, jakie wykonują panie. Są to opieka nad dziećmi, pranie, sprzątanie, gotowanie ̶o̶r̶a̶z̶ ̶f̶o̶c̶h̶y̶. Modele makroekonomiczne głównego nurtu jej zdaniem ponadto fałszywie zakładają reprezentatywność zwykłego gospodarstwa domowego jako jednostki. W realnym świecie zadania w ramach jego funkcjonowania są podzielone wg rozpisanych i zastanych przez kobiety ról społecznych. A jeśli tak, to outputem i wynikiem końcowym są wielkości przypadające głównie na prace wykonywane przez mężczyzn, co stanowi zniekształcenie i zafałszowanie.

Role społeczne są więc jednym z osiowych zagadnień, stanowiących o środku ciężkości prowadzonych przez feministki badań. Jak nietrudno się domyślić po lekturze poprzedniego akapitu, płeć jest rozumiana jako konstrukcja społeczna, czyli gender, a nie determinacja biologiczna w postaci sex. Lata 1995-1997 przynoszą sformułowanie programu badawczego oraz jego metod. Wyrażają go prace Julie Nelson oraz Günseli Berik.

Czy różni się ekonomia feministyczna od ekonomii głównego nurtu?

Feministki atakują w nim formalizm matematyczny mainstreamu oraz ułomność narzędzi matematycznych w próbie kontekstowego ujęcia zjawisk gospodarczych. Uważają, że ludzkie słabości i uprzedzenia odgrywają dużą rolę w ludzkich wyborach. Decyzje te, takie jak np. o preferowaniu zatrudnienia mężczyzn niż kobiet, leżą poza zasięgiem sformalizowanych modeli, przyczyniając się do podtrzymywania niedoskonałego stanu badań. Wg ekonomii feministycznej bardzo dużą rolę odgrywają czynniki subiektywne, co wymaga nie tylko reorientacji metodologicznej, lecz także takiego projektowania kwestionariuszy, by te mogły wziąć pod uwagę reprodukowane międzypokoleniowo różnice i uprzedzenia społeczne. Pod tym względem szkoła feministyczna jest metodologicznie najbliższa więc szkole austriackiej, w jej hayekowskim wydaniu, akcentującym rozproszenie wiedzy, jakie towarzyszy działalności gospodarczej.

Tych założeń nurtowi feministycznemu nie udało się jednak konsekwentnie podtrzymać. Zdecydowały o tym dwa czynniki. Pierwszym z nich był fakt czynienia zbyt wielu niekonkretnych i niefalsyfikowalnych założeń, których nijak nie dało się zweryfikować. W zalinkowanym przeze mnie tekście J. Nelson wskazaną przez autorkę przyczyną formalizacji ekonomii miał być… „kryzys męskości we wczesnych latach rozwoju współczesnej nauki, przejawiający się zwłaszcza w jej zdominowaniu przez filozofię kartezjańską”. Tego rodzaju ezoteryczne wycieczki są jednak raczej przeszłością. Reorientacja badań na prace empiryczne, testowalne i przynoszące wyniki dające się replikować została dokonana około 2008 r. Wtedy to ukazuje się specjalne wydanie czasopisma „Feminist Economics”, pierwszoplanowego i dedykowanego specjalnie nurtowi feministycznemu tytułu, w którym otwarcie sformułowano potrzebę większego zaangażowania ekonomistek w prowadzenie badań empirycznych. Jest to dokładnie wydanie drugie numeru 14., tutaj wstęp.

Różnice w wynagrodzeniach jako główny kierunek badań

Drugą przyczyną, dla której deklarowanych strategii badawczych nie udało się w pełni inkorporować był fakt, że centralne dla kobiet zagadnienie, jakim jest luka płacowa ze względu na płeć nie mogło być badane tylko przy pomocy jakościowych i w dużej mierze pomocniczych założeń. Występowanie luki trzeba było potwierdzić, także po to, aby móc oszacować rozmiary, jakie przybiera to niekorzystne dla kobiet zjawisko. To przesunięcie ku poszukiwaniom skwantyfikowanych informacji zdecydowało o tym, że problem gender pay gap mógł zostać zbadany przez główny nurt oraz jego bastiony, takie jak Uniwersytet Harvarda czy MFW. Paniom udało więc się rozszerzyć zasięg dyskursu o kwestię dla nich kluczową, nie powiodła się jednak próba uczynienia tego na własnych zasadach.

Jeżeli ktoś miałby ochotę nieco poszerzyć swoją wiedzę o ekonomii feministycznej, bardzo przystępny dokument udostępniła strona womenlobby. Nazywa się on Purple Act i pokazuje w punktach główne postulaty kobiet w kontraście z podejściem mainstreamowym. Interesujące informacje można znaleźć także na stronie projektu Rethinking Economics, mającego na celu promocję innego myślenia o ekonomii niż to obecne i ukształtowane przez szkołę neoklasyczną.

#ekonomia #feminizm #neuropa #4konserwy